Każdy ma marzenia, mniejsze/większe, mniej lub bardziej realne do spełnienia. Jednym z moich były ślubne warsztaty fotograficzne z kimś kogo od dłuższego czasu obserwuję i wzdycham do jego prac ☺ Gdy The Snap Shots ogłosili trzecią edycję swojego Snap Campu, poczułam szybsze bicie serca. Poniższy wpis jest tym właśnie sercem wypełniony po brzegi. A, że serce mam wielkie… to i post będzie niemały.
Warsztaty fotografii ślubnej (w teorii, bo w praktyce dla mnie okazały się czymś więcej) odbyły się w cudownym Kwaśnym Jabłku we Włodowie niedaleko Olsztyna – rustykalnym, smacznie urządzonym miejscu, które zagina czasoprzestrzeń, w którym popija się wyborny cydr, jada pyszne posiłki i oddycha czystym warmińskim powietrzem. Zakochałam się po czubek głowy! Marcinie i Ewo: jeszcze raz dziękuję za Wasze ciepło ♥
Same warsztaty faktycznie przypominały obóz, zlot ludzi o tej samej pasji, z mniejszym lub większym doświadczeniem. Było sympatycznie, przyjacielsko i… swojsko ☺ Luźna atmosfera, leniwe pogawędki przy stole o wszystkim i niczym, sporo śmiechu, zapach kawy i domowego chleba. W sobotę rano Kuba (nasz model, który jest trenerem i prowadzi fajnego bloga Plant Punch) zaserwował uczestnikom trening, przez co spowodował niejedne zakwasy. Full wypas event, co nie? ☺ Skoro dotarłam do tego momentu to muszę wspomnieć o moim podziwie dla Oli i Kuby właśnie. Było zimno i wietrznie a oni pozowali nie okazując zmęczenia czy zniechęcenia. Boscy jesteście, piękni i dzielni, dziękuję Wam bardzo!
Czekałam na te warsztaty trzy miesiące a minęły w ułamku chwili. Wracałam z nich w sumie zadowolona lecz z mętlikiem w głowie, wrażeniem, że coś mi nie gra, nie pasuje, zgrzyta i.. było mi smutno. Przekazanej wiedzy było dużo.. ale miałam wrażenie, że nie usłyszałam niczego odkrywczego. Kilka dni zajęło mi poukładanie w całość wrażeń i informacji, które nam przekazali Natalia z Marcinem. Miewam tak gdy obejrzę bogaty w treści film, jestem z tych co wychodząc z kina nie potrafiliby napisać recenzji, bo muszą się przespać, ochłonąć.. i wtedy przychodzi olśnienie.
W notesiku w podsumowaniu notatek ostatecznie napisałam m.in.: bądź sobą, nie bój się porażek, nie bój się ryzyka, ciągle się rozwijaj. Tak, te wnioski dotyczą fotografii ☺ Mam ich wiele więcej, dały mi ogromnego motywacyjnego kopa i uczucie, że wszystko jest możliwe. Zamierzam więc nadal iść drogą, którą idę, trzymać się kursu, który obrałam, mimo wiatru i utrudnień na trasie.
Po samym campie dostałam kilka zapytań także od fotografów: "czy warto było? czy jesteś zadowolona?" Pewnie, że tak! Mam chęć by wyciągać ręce do swych marzeń, wiarę, że się uda i wiele pomysłów do zrealizowania. Nie boję się już nieostrości, krzywych kadrów, prześwietlonego nieba. Czuję się lżejsza, bardziej świadoma i za to bardzo Snapom dziękuję ♥
Grupowe zdjęcie zrobione przez Natalię (mimo wielkiego ryzyka zawalenia się statywu): ☺
Powyższe zdjęcia to w pewnym sensie mój pamiętnik, dlatego nie ograniczałam się przy selekcji. Na kilka zdjęć Oli i Kuby zapraszam niebawem.. co prawda jest ich nieproporcjonalnie mniej niż tych bekstejdżowych.. ale są ☺
Muzyka: The Japanese House - Sugar Pill